5.
Strasznie źle spałam. Budziłam się co chwile nie mogąc złapać oddechu. Postanowiłam zadzwonić do Matta.
-Cześć Jinx, coś się stało?- Był nadzwyczaj zmartwiony.
-To co zwykle- Moje koszmary to pewnego rodzaju rytuał od dłuższego czasu.
-Za 30 min w Tinny, ok?- Od razu się zgodziłam.
Moje relacje z Mattem poprawiły się od czasu wyjazdu Dylana. Zawsze mogę na niego liczyć, świetnie się dogadujemy.
Miałam zamiar powiedzieć mu dzisiaj o tych ostatnich dwóch dniach, o przyjeździe Dylana i całej jego zmianie.
Mając zaledwie pół godziny pospiesznie poszłam w stronę łazienki. Uczesałam włosy i wykonałam poranną toaletę.
Wyszłam i ubrałam się w błyskawicznym czasie.
Do naszej ulubionej kawiarni szło się zaledwie 15 min.
-Cześć- Przywitaliśmy się całusem w policzek.
Usiedliśmy przy stoliku koło okna. Dopiero wtedy mu się przyjrzałam. Ściął włosy. Wyglądał...lepiej.
-Lepiej Ci tak-Uśmiechnęłam się.
-Dziękuje, musiałem coś w końcu z nimi zrobić- Lekko przeczesał włosy.
Był trochę spięty. Gdy atmosfera się rozluźniła postanowiłam powiedzieć mu o Dylanie.
-Że co?!- Zakrztusił się karmelowym cappuccino.
-Dla mnie to był jeszcze większy szok-Przygryzłam wargę.
-I co teraz zrobisz?- W jego oczach można było zobaczyć niedowierzanie.
-Nie wiem, jak już mówiłam, strasznie się zmienił...
-...to jakby rozmawiać z zupełnie inną osobą- Dokończył za mnie.
Uśmiechnęłam się krzywo. Zbliżała się 10:00 więc musiałam powoli zbierać się do pracy. Dokończyłam jeszcze swój kawałek
sernika i pożegnałam się z przyjacielem.
Nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze gdy spotykam się z Mattem na początku jestem smutna, przygnębiona a
później rozluźniona, radosna i żywa. Jest świetny.
Praca jak zwykle mnie nieźle wymęczyła. Wykończona, wróciłam do domu. Zamówiłam sobie pizze. Leżałam na kanapie, oglądając jeden z tych
bezsensownych seriali, w którym każdy zdradza każdego z każdym, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i wbrew przypuszczeniom
to nie był facet od pizzy tylko Matt.
-Wchodź-Zaprosiłam przyjaciela z wielkim uśmiechem na twarzy.
Usiedliśmy na sofie i włączyliśmy sobie jeden z filmów kryminalistycznych. Znowu w całym mieszkaniu zabrzmiał dzwonek. Niechętnie
wstałam i poszłam w stronę drzwi.
-Teraz to już na pewno pizza- Pomyślałam.
Otworzyłam drzwi i zaburczało mi w brzuchu. Przepyszny zapach mojego ulubionego dania. Podniosłam wzrok aby podziękować i
moim oczom ukazał się.. Dylan.
-Co ty tu robisz?!-Spytałam z lekkim oburzeniem w głosie.
-Postanowiłem przynieść Ci pizze, ten koleś zwany również 'dostawcą" nie umiał poradzić sobie z windą-Wywrócił oczami.
-Świetnie Dylan, dziękuje, ale nie mam teraz czasu na gości-Zdążyłam tylko wydukać kilka słów, bo obok mnie od razu ustał Matt.
-A więc nie masz czasu na gości- Podrapał się w brodę.
To była scena jak z filmu, Dylan i Matt wymieniający się swoimi piorunującymi spojrzeniami. Musiałam interweniować.
-Dobrze chłopcy, chyba wolę już zostać sama, dziękuje za odwiedziny Matt i za pizze Dylan, teraz pozwólcie
, że pobędę sama. Do widzenia-Zamknęłam szybko drzwi, nie czekając na żadną odpowiedź. Wzięłam pizze i zaczęłam ją konsumować.
Kończąc jeść poszłam się kąpać. Czułam się pełna więc weszłam jeszcze na facebooka, aby nie kłaść się tak szybo po jedzeniu.
2 wiadomości.
Dylan.
Matt.
Odczytałam najpierw Matta.
"Przepraszam za dziś, mam nadzieję, że się nie gniewasz? Widzimy się jutro? Nie chcę się narzucać."
Postanowiłam na razie nie odpisywać. Weszłam w drugą wiadomość, od Dylana.
"Przepraszam za dziś. Dziwnie się zachowałem. Słuchaj Jinx, mam Ci coś ważnego do powiedzenia,
już dawno chciałem Ci to powiedzieć. Spotkajmy się, proszę"
Z początku wywróciłam oczami za ich podobny dobór słów, później jednak, zatkało mnie.
Faktem jest to, że tak, kiedyś potajemnie podkochiwałam się w Dylanie i jeśli on teraz DOPIERO TERAZ to zauważył
i zaczął coś do mnie czuć to..to..nie wiem. To by w sumie wyjaśniało jego zachowanie wobec mnie.
Jestem pewna, że już nic do niego nie czuję, to było bardzo dawno. Mam jednak nadzieję, że to nie o to chodzi. Chyba za bardzo
próbowałam się doszukiwać czegoś- niepotrzebnie.
Nie odpisałam ani Mattowi ani Dylanowi, byłam zbyt zmęczona. Poszłam spać.
愛恨痛到底
niedziela, 29 marca 2015
czwartek, 26 marca 2015
4.
Obudziłam się trochę przygnębiona i załamana. Tak bardzo chciałam wtedy nie iść do pracy. Jednak obowiązki wzywały więc wstałam leniwie z łóżka i
poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Ogarnięcie się i wyjście z domu zajęło mi ok. godziny.
Wsiadłam na rower i popędziłam do pracy. Od razu zabrałam się
za obsługę klientów. Nogi i kręgosłup bolały mnie niemiłosiernie, gdyż kolejka ciągnęła się aż poza sklep. Nie żeby codziennie był taki tłum. Przywieziono
preordery płyt zespołów młodzieżowych, także nie obeszło się bez pisków i nadmiernych emocji. Gdy pozostały już trzy osoby do obsłużenia ogarnęła
mnie wielka ulga. Skończywszy obsługiwać ostatnią klientkę postanowiłam trochę odsapnąć na zapleczu. Puściłam mój ulubiony zespół i zamknęłam oczy.
-Eem, Jinx, ktoś do Ciebie- Przerwał Brad (szef).
Wstałam z kanapy jak od niechcenia myśląc tylko o tym jak skrzywdzę osobę, która zakłóca mi mój odpoczynek. Nie było nikogo, no oprócz bukietu róż.
Wywróciłam oczami i wzięłam w ręce karteczkę.
"Zapraszam Cię dziś na kolejną kolację, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? D."
-Chyba zaraz zwymiotuje- Pomyślałam.
To były kwiaty od Dylana. CO TEN TYP SOBIE MYŚLI?! To już w ogóle nie był on. Dylan?!DYLAN?! On by nigdy czegoś takiego nie zrobił,
zawsze śmiał się z romantycznych rzeczy, uważał je za mało męskie. Ja osobiście również nie lubiłam takiego typu okazywania uczuć.
Znowu poczułam ten okropny ból w klatce piersiowej i wielką chęć płakania jak
małe dziecko. Szybko jednak się otrząsnęłam i zabrałam do pracy chowając róże na zapleczu.
Zakończyłam swą zmianę i wróciłam do domu. Wzięłam krótki, lecz odprężający prysznic, wysuszyłam włosy i przebrałam się w piżamę. Miałam
dość chytry plan. Postanowiłam udać chorobę i nie spotkać się z tą nową nieznaną i okropną wersją Dylana. Mijały godziny aż w końcu usłyszałam
dzwonek do drzwi. Powoli je otworzyłam.
-Hej, a ty co, nie gotowa? Choć muszę przyznać, że ta piżama jest całkiem seksowna-Oblizał usta i znów się wyszczerzył.
Wywróciłam oczami.
-Jestem chora, źle się czuje, wolę zostać w łóżku, mam nadzieję, że zrozumiesz-Udałam chrypkę myśląc, że się nabierze.
-W takim razie będę się tobą opiekował!-Wyminął mnie dumny jak paw, nawet nie zdążyłam zaprotestować.
-Zrobię Ci herbatę. Wszystko jest w takim samym miejscu?- Spytał, a ja tylko pokiwałam.
Byłam strasznie zmieszana. Ten cały garnitur, wielka troska i Dylan. To ze sobą nie współgrało. Po chwili przyniósł mi herbatę z miodem i cytryną.
Było mi strasznie gorąco, ale musiałam udawać chorą więc siedziałam po szyję okryta w gruby koc.
-Lepiej się czujesz?- Wyglądał na bardzo przejętego. Znów nic nie powiedziałam, tylko lekko się uśmiechnęłam.
-Wyglądasz na spiętą...
Ewh, serio to aż tak widać?
-Po prostu jestem zmęczona- Skłamałam.
Byłam wręcz pełna energii przez te wszystkie emocje i przez niego.
-Będę musiał już lecieć, pisz, dzwoń jak coś się będzie działo. Może weźmiesz jutro wolne?-Szybko zaprzeczyłam.
Dylan tylko wywrócił oczami i pocałował mnie w czoło na pożegnanie. To...było dziwne. Bardzo. Usłyszawszy zamykane drzwi rzuciłam się w stronę łazienki
aby wziąć zimny prysznic. Było mi bardzo gorąco, moja skóra nabrała koloru pomidora. Wyszłam i nagle poczułam wielkie zmęczenie. Było już dość późno. Rzuciłam
się na łóżko i zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Obudziłam się trochę przygnębiona i załamana. Tak bardzo chciałam wtedy nie iść do pracy. Jednak obowiązki wzywały więc wstałam leniwie z łóżka i
poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Ogarnięcie się i wyjście z domu zajęło mi ok. godziny.
Wsiadłam na rower i popędziłam do pracy. Od razu zabrałam się
za obsługę klientów. Nogi i kręgosłup bolały mnie niemiłosiernie, gdyż kolejka ciągnęła się aż poza sklep. Nie żeby codziennie był taki tłum. Przywieziono
preordery płyt zespołów młodzieżowych, także nie obeszło się bez pisków i nadmiernych emocji. Gdy pozostały już trzy osoby do obsłużenia ogarnęła
mnie wielka ulga. Skończywszy obsługiwać ostatnią klientkę postanowiłam trochę odsapnąć na zapleczu. Puściłam mój ulubiony zespół i zamknęłam oczy.
-Eem, Jinx, ktoś do Ciebie- Przerwał Brad (szef).
Wstałam z kanapy jak od niechcenia myśląc tylko o tym jak skrzywdzę osobę, która zakłóca mi mój odpoczynek. Nie było nikogo, no oprócz bukietu róż.
Wywróciłam oczami i wzięłam w ręce karteczkę.
"Zapraszam Cię dziś na kolejną kolację, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? D."
-Chyba zaraz zwymiotuje- Pomyślałam.
To były kwiaty od Dylana. CO TEN TYP SOBIE MYŚLI?! To już w ogóle nie był on. Dylan?!DYLAN?! On by nigdy czegoś takiego nie zrobił,
zawsze śmiał się z romantycznych rzeczy, uważał je za mało męskie. Ja osobiście również nie lubiłam takiego typu okazywania uczuć.
Znowu poczułam ten okropny ból w klatce piersiowej i wielką chęć płakania jak
małe dziecko. Szybko jednak się otrząsnęłam i zabrałam do pracy chowając róże na zapleczu.
Zakończyłam swą zmianę i wróciłam do domu. Wzięłam krótki, lecz odprężający prysznic, wysuszyłam włosy i przebrałam się w piżamę. Miałam
dość chytry plan. Postanowiłam udać chorobę i nie spotkać się z tą nową nieznaną i okropną wersją Dylana. Mijały godziny aż w końcu usłyszałam
dzwonek do drzwi. Powoli je otworzyłam.
-Hej, a ty co, nie gotowa? Choć muszę przyznać, że ta piżama jest całkiem seksowna-Oblizał usta i znów się wyszczerzył.
Wywróciłam oczami.
-Jestem chora, źle się czuje, wolę zostać w łóżku, mam nadzieję, że zrozumiesz-Udałam chrypkę myśląc, że się nabierze.
-W takim razie będę się tobą opiekował!-Wyminął mnie dumny jak paw, nawet nie zdążyłam zaprotestować.
-Zrobię Ci herbatę. Wszystko jest w takim samym miejscu?- Spytał, a ja tylko pokiwałam.
Byłam strasznie zmieszana. Ten cały garnitur, wielka troska i Dylan. To ze sobą nie współgrało. Po chwili przyniósł mi herbatę z miodem i cytryną.
Było mi strasznie gorąco, ale musiałam udawać chorą więc siedziałam po szyję okryta w gruby koc.
-Lepiej się czujesz?- Wyglądał na bardzo przejętego. Znów nic nie powiedziałam, tylko lekko się uśmiechnęłam.
-Wyglądasz na spiętą...
Ewh, serio to aż tak widać?
-Po prostu jestem zmęczona- Skłamałam.
Byłam wręcz pełna energii przez te wszystkie emocje i przez niego.
-Będę musiał już lecieć, pisz, dzwoń jak coś się będzie działo. Może weźmiesz jutro wolne?-Szybko zaprzeczyłam.
Dylan tylko wywrócił oczami i pocałował mnie w czoło na pożegnanie. To...było dziwne. Bardzo. Usłyszawszy zamykane drzwi rzuciłam się w stronę łazienki
aby wziąć zimny prysznic. Było mi bardzo gorąco, moja skóra nabrała koloru pomidora. Wyszłam i nagle poczułam wielkie zmęczenie. Było już dość późno. Rzuciłam
się na łóżko i zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
wtorek, 24 marca 2015
3.
"Witaj! Chciałbym serdecznie zaprosić Cię na kolację do Foodie, jutro o 19, z racji mojego krótkiego pobytu w miasteczku, w którym się wychowałem. Co ty na to?"
Zastygłam. Czytając jeszcze raz dokładnie całą wiadomość zastanawiałam się czy to na pewno napisał Dylan.
To było w zupełnie nie jego stylu. Po długim namyśle zgodziłam się. Odłożyłam laptopa na stolik i położyłam się wygodnie po chwili zasypiając w jedwabnej
pościeli.
Obudziłam się w kiepskim humorze. Stresowałam się tym spotkaniem. Niby tylko pół roku, sześć miesięcy. Człowiek nie może się zmienić w ciągu kilku miesięcy, prawda?
Pospiesznie poszłam do kuchni aby przygotować sobie posiłek. Następnie postanowiłam się umyć, ubrać i umalować.
Całość zeszła mi ok.40 min. Wyszłam z domu już
trochę bardziej rozluźniona. Godziny w pracy dłużyły się niesamowicie. Z nerwów zaczęłam przygryzać wargę. Pozwoliłam sobie uciec trochę wcześniej z pracy
zostawiając karteczkę z wyjaśnieniem. Szef całego sklepu był wyrozumiały i bardzo miły. Miałam z nim dobry kontakt.
Pędziłam do domu jak nigdy. Wbiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, starając się zmyć z siebie cały lęk.
-Skoro ma to być kolacja, muszę ubrać się inaczej niż zwykle, ewh- pomyślałam stojąc przed małą garderobą.
Wyciągnęłam kilka eleganckich sukienek, lecz postanowiłam iść w zupełnie innej.
Dobrałam jeszcze kilka dodatków i odpowiednie buty. Sama nie wiedziałam
dlaczego się tak wszystkim przejmowałam. Strasznie mi zależało, tylko pytanie- na czym? Żeby zrobić dobre wrażenie?
Zbliżał się wieczór. Dokańczałam akurat swój makijaż gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poprawiłam jeszcze włosy i szybko otworzyłam drzwi.
Stał w nich pewny siebie, elegancki, przystojny i dojrzały mężczyzna. Dylan.
Nie mogłam oderwać od niego oczu. Nie byłam nim onieśmielona, po prostu
strasznie zaskoczył mnie jego wygląd. Był...inny.
-Witaj piękna!- Uśmiechnął się tym amerykańskim uśmiechem.
Nie odpowiedziawszy nic, niepewnie go przytuliłam. Przyjaciel od razu odwzajemnił gest. Po krótkim przywitaniu zeszliśmy na dół i pojechaliśmy do restauracji.
-Zmieniłeś się- Przełamałam się.
-Sądzę, że po prostu wydoroślałem. Musiałem wpasować się do nowego towarzystwa- Wyszczerzył się.
Mi natomiast odjęło mowę. Tylko krzywo się uśmiechnęłam. To nie był Dylan. Nie TEN, z którym ganiałam się w parku, rzucałam liśćmi, piekłam ciastka, czy stroiłam choinkę.
Resztę wieczoru spędziłam na słuchaniu o osiągnięciach jakie udało mu się zdobyć. Nawet próbował mnie przekonać do pójścia na studia. CO SIĘ Z NIM STAŁO?!
Dobra, dobra. Moje podejście do nauki nigdy nie było najlepsze, chociaż skończyłam dosyć dobrą szkołę. Na razie nie myślałam o dalszym edukowaniu, bo najzwyczajniej
w świecie nie mam czasu. Nie ważne.
Około godziny 22 postanowiliśmy zakończyć nasze 'spotkanie'. Byłam zawiedziona. Jakbym rozmawiała z inną osobą, obcą. Chciało mi się płakać.
-Miło Cię było znowu zobaczyć , do zobaczenia jutro?- Spytał znów z tym swoim pięknym uśmiechem.
-Dopiero po 16 mam czas- Odpowiedziałam krzywo się uśmiechając. Przyjaciel tylko przytaknął i przytulił mnie na pożegnanie.
Zamknęłam drzwi i powoli się na nich osunęłam. Zaniosłam się płaczem z bezradności.
"Witaj! Chciałbym serdecznie zaprosić Cię na kolację do Foodie, jutro o 19, z racji mojego krótkiego pobytu w miasteczku, w którym się wychowałem. Co ty na to?"
Zastygłam. Czytając jeszcze raz dokładnie całą wiadomość zastanawiałam się czy to na pewno napisał Dylan.
To było w zupełnie nie jego stylu. Po długim namyśle zgodziłam się. Odłożyłam laptopa na stolik i położyłam się wygodnie po chwili zasypiając w jedwabnej
pościeli.
Obudziłam się w kiepskim humorze. Stresowałam się tym spotkaniem. Niby tylko pół roku, sześć miesięcy. Człowiek nie może się zmienić w ciągu kilku miesięcy, prawda?
Pospiesznie poszłam do kuchni aby przygotować sobie posiłek. Następnie postanowiłam się umyć, ubrać i umalować.
Całość zeszła mi ok.40 min. Wyszłam z domu już
trochę bardziej rozluźniona. Godziny w pracy dłużyły się niesamowicie. Z nerwów zaczęłam przygryzać wargę. Pozwoliłam sobie uciec trochę wcześniej z pracy
zostawiając karteczkę z wyjaśnieniem. Szef całego sklepu był wyrozumiały i bardzo miły. Miałam z nim dobry kontakt.
Pędziłam do domu jak nigdy. Wbiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, starając się zmyć z siebie cały lęk.
-Skoro ma to być kolacja, muszę ubrać się inaczej niż zwykle, ewh- pomyślałam stojąc przed małą garderobą.
Wyciągnęłam kilka eleganckich sukienek, lecz postanowiłam iść w zupełnie innej.
Dobrałam jeszcze kilka dodatków i odpowiednie buty. Sama nie wiedziałam
dlaczego się tak wszystkim przejmowałam. Strasznie mi zależało, tylko pytanie- na czym? Żeby zrobić dobre wrażenie?
Zbliżał się wieczór. Dokańczałam akurat swój makijaż gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poprawiłam jeszcze włosy i szybko otworzyłam drzwi.
Stał w nich pewny siebie, elegancki, przystojny i dojrzały mężczyzna. Dylan.
Nie mogłam oderwać od niego oczu. Nie byłam nim onieśmielona, po prostu
strasznie zaskoczył mnie jego wygląd. Był...inny.
-Witaj piękna!- Uśmiechnął się tym amerykańskim uśmiechem.
Nie odpowiedziawszy nic, niepewnie go przytuliłam. Przyjaciel od razu odwzajemnił gest. Po krótkim przywitaniu zeszliśmy na dół i pojechaliśmy do restauracji.
-Zmieniłeś się- Przełamałam się.
-Sądzę, że po prostu wydoroślałem. Musiałem wpasować się do nowego towarzystwa- Wyszczerzył się.
Mi natomiast odjęło mowę. Tylko krzywo się uśmiechnęłam. To nie był Dylan. Nie TEN, z którym ganiałam się w parku, rzucałam liśćmi, piekłam ciastka, czy stroiłam choinkę.
Resztę wieczoru spędziłam na słuchaniu o osiągnięciach jakie udało mu się zdobyć. Nawet próbował mnie przekonać do pójścia na studia. CO SIĘ Z NIM STAŁO?!
Dobra, dobra. Moje podejście do nauki nigdy nie było najlepsze, chociaż skończyłam dosyć dobrą szkołę. Na razie nie myślałam o dalszym edukowaniu, bo najzwyczajniej
w świecie nie mam czasu. Nie ważne.
Około godziny 22 postanowiliśmy zakończyć nasze 'spotkanie'. Byłam zawiedziona. Jakbym rozmawiała z inną osobą, obcą. Chciało mi się płakać.
-Miło Cię było znowu zobaczyć , do zobaczenia jutro?- Spytał znów z tym swoim pięknym uśmiechem.
-Dopiero po 16 mam czas- Odpowiedziałam krzywo się uśmiechając. Przyjaciel tylko przytaknął i przytulił mnie na pożegnanie.
Zamknęłam drzwi i powoli się na nich osunęłam. Zaniosłam się płaczem z bezradności.
piątek, 20 marca 2015
Ciemność.
13 piętro wieżowca, idealny widok na śpiące już miasto. Lekko się wzdrygnęłam, mimo nawet wysokiej temperatury w ciągu dnia, nocą spada do nawet 14 stopni.
Mgła ogarnęła już każdą ulice, każdy zakątek, ledwo co widać. Postanowiłam jeszcze chwile tu posiedzieć, póki ochroniarz Bob mnie stąd nie ściągnie.
Odkąd Dylan wyjechał coraz częściej tu przychodzę. Jedyna osoba, która mnie rozumiała, moja bratnia dusza musiała się przeprowadzić. Pech.
Bardzo za nim tęsknie.
Obudziłam się w wczorajszych ubraniach na kanapie w salonie. Byłam zbyt zmęczona aby chociażby zdjąć buty. Postanowiła wziąć szybki prysznic. To błogie
uczucie gdy ciepłe krople wody spływają po wymęczonej twarzy. Na 9:00 musiałam być w pracy więc bez zastanowienia ubrałam się w ciągu kilku minut i w pośpiechu wyszłam.
Wzięłam Clary na szybką przejażdżkę, sprawdzając jeszcze przedtem sprawność hamulców. Dojazd rowerem do pracy zajmował mi ok. 15 minut. Wchodząc do sklepu z lekką zadyszką
krzyknęłam "dzień dobry" i zabrałam się za układanie płyt. Co jak co, ale to była moja wymarzona praca. Uwielbiam stare kasety. W trakcie pracy zazwyczaj stoję na kasie
pomagam także w znalezieniu danej płyty, lub w rozpakowaniu towaru. Pensja spokojnie wystarcza mi na czynsz, więc nie mam o co się martwić. Uprzedzę każde pytanie-
tak, mam rodziców, lecz nie utrzymuje z nimi kontaktu. Tak samo jak z moją młodszą siostrą- Kate. Wyprowadziłam się rok temu. Wiadomo, początki były trudne, teraz jakoś
daje radę.
Skończywszy pracę, wróciłam do domu. Po drodze zajechałam jeszcze do warzywniaka aby kupić świeże warzywa. Dzisiaj miałam iść z kolegą na ognisko do znajomego, więc
od razu po przygotowaniu sobie obiadu zaczęłam się ogarniać. Musiałam się wygodniej ubrać.
Będzie to bardziej męskie spotkanie, gdyż ani oni ani ja nie lubimy
towarzystwa pustych lasek, martwiących się tylko o to czy przypadkiem nie ubrudziły sobie nowych Louboutin'ów. Wychodząc zerknęłam jeszcze na telefon, aby upewnić się
czy czasem nie pomyliłam godzin. Wzięłam pod rękę Clary i pojechałyśmy w stronę 28 Street. Już z daleka można było wyczuć smakowity zapach hamburgerów Matta.
Ten koleś powinien zostać kucharzem! Oparłam rower o garaż i poszłam w stronę ogniska.
-Aloha wszystkim!- Krzyknęłam próbując być głośniejsza od muzyki. Mimo mojego zaskoczenia wszyscy od razu się odwrócili i zaprosili do wspólnej zabawy. Siedzieliśmy wokół ogniska, jedząc
wegetariańskie potrawy podane przez Matta i popijając chłodne piwo.
-Chris, może nam coś zagrasz?- Spytał z rozbawieniem już lekko wcięty Tom. Bez zastanowienia wziął gitarę i zaczął grać "Nothing Else Matters". Po chwili wszyscy się do niego dołączyliśmy drąc się na całe osiedle. Chris co ok. 10 sekund zmieniał repertuar, kończąc na Britney Spears. Po godzinie 23 wszyscy spokojnie rozeszli się do swoich domów.
Wróciłam do domu w fantastycznym humorze i lekko przejedzona. Weszłam szybko pod prysznic i umyłam się dokładnie próbując zmyć z siebie zapach tanich fajek.
Wysuszyłam włosy i przebrałam się w piżamę. Usiadłam na łóżku i weszłam na facebooka. 1 wiadomość. Otworzyłam ją i zamarłam. Dylan.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Początek, jak zawsze na początku, nudny. Akcja dopiero się rozkręca. Jeśli choć trochę Cię zaciekawił ten krótki początek, zostań nie zawiedziesz się.
Czytasz=Komentujesz!!!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)












