Ciemność.
13 piętro wieżowca, idealny widok na śpiące już miasto. Lekko się wzdrygnęłam, mimo nawet wysokiej temperatury w ciągu dnia, nocą spada do nawet 14 stopni.
Mgła ogarnęła już każdą ulice, każdy zakątek, ledwo co widać. Postanowiłam jeszcze chwile tu posiedzieć, póki ochroniarz Bob mnie stąd nie ściągnie.
Odkąd Dylan wyjechał coraz częściej tu przychodzę. Jedyna osoba, która mnie rozumiała, moja bratnia dusza musiała się przeprowadzić. Pech.
Bardzo za nim tęsknie.
Obudziłam się w wczorajszych ubraniach na kanapie w salonie. Byłam zbyt zmęczona aby chociażby zdjąć buty. Postanowiła wziąć szybki prysznic. To błogie
uczucie gdy ciepłe krople wody spływają po wymęczonej twarzy. Na 9:00 musiałam być w pracy więc bez zastanowienia ubrałam się w ciągu kilku minut i w pośpiechu wyszłam.
Wzięłam Clary na szybką przejażdżkę, sprawdzając jeszcze przedtem sprawność hamulców. Dojazd rowerem do pracy zajmował mi ok. 15 minut. Wchodząc do sklepu z lekką zadyszką
krzyknęłam "dzień dobry" i zabrałam się za układanie płyt. Co jak co, ale to była moja wymarzona praca. Uwielbiam stare kasety. W trakcie pracy zazwyczaj stoję na kasie
pomagam także w znalezieniu danej płyty, lub w rozpakowaniu towaru. Pensja spokojnie wystarcza mi na czynsz, więc nie mam o co się martwić. Uprzedzę każde pytanie-
tak, mam rodziców, lecz nie utrzymuje z nimi kontaktu. Tak samo jak z moją młodszą siostrą- Kate. Wyprowadziłam się rok temu. Wiadomo, początki były trudne, teraz jakoś
daje radę.
Skończywszy pracę, wróciłam do domu. Po drodze zajechałam jeszcze do warzywniaka aby kupić świeże warzywa. Dzisiaj miałam iść z kolegą na ognisko do znajomego, więc
od razu po przygotowaniu sobie obiadu zaczęłam się ogarniać. Musiałam się wygodniej ubrać.
Będzie to bardziej męskie spotkanie, gdyż ani oni ani ja nie lubimy
towarzystwa pustych lasek, martwiących się tylko o to czy przypadkiem nie ubrudziły sobie nowych Louboutin'ów. Wychodząc zerknęłam jeszcze na telefon, aby upewnić się
czy czasem nie pomyliłam godzin. Wzięłam pod rękę Clary i pojechałyśmy w stronę 28 Street. Już z daleka można było wyczuć smakowity zapach hamburgerów Matta.
Ten koleś powinien zostać kucharzem! Oparłam rower o garaż i poszłam w stronę ogniska.
-Aloha wszystkim!- Krzyknęłam próbując być głośniejsza od muzyki. Mimo mojego zaskoczenia wszyscy od razu się odwrócili i zaprosili do wspólnej zabawy. Siedzieliśmy wokół ogniska, jedząc
wegetariańskie potrawy podane przez Matta i popijając chłodne piwo.
-Chris, może nam coś zagrasz?- Spytał z rozbawieniem już lekko wcięty Tom. Bez zastanowienia wziął gitarę i zaczął grać "Nothing Else Matters". Po chwili wszyscy się do niego dołączyliśmy drąc się na całe osiedle. Chris co ok. 10 sekund zmieniał repertuar, kończąc na Britney Spears. Po godzinie 23 wszyscy spokojnie rozeszli się do swoich domów.
Wróciłam do domu w fantastycznym humorze i lekko przejedzona. Weszłam szybko pod prysznic i umyłam się dokładnie próbując zmyć z siebie zapach tanich fajek.
Wysuszyłam włosy i przebrałam się w piżamę. Usiadłam na łóżku i weszłam na facebooka. 1 wiadomość. Otworzyłam ją i zamarłam. Dylan.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Początek, jak zawsze na początku, nudny. Akcja dopiero się rozkręca. Jeśli choć trochę Cię zaciekawił ten krótki początek, zostań nie zawiedziesz się.
Czytasz=Komentujesz!!!



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz